„Gdyby nie jego przykład, wielu ginęłoby na ostrych falach głębokiego morza”.

Alain Bombard był lekarzem dyżurnym w szpitalu w Boulogne, kiedy przywieziono tam 43 marynarzy - ofiary katastrofy statku. Żaden z nich nie został uratowany. Alain zarzucał sobie, że nie był w stanie nic dla nich zrobić. Zaczął zbierać informacje o wrakach statków. Okazało się, że na całym świecie w takich katastrofach co roku ginie około 200 tysięcy ludzi. Spośród nich 50 tysiącom udaje się dostać na łodzie ratunkowe i tratwy, ale mimo to po pewnym czasie umierają bolesną śmiercią. A 90% ofiar umiera w ciągu pierwszych trzech dni po katastrofie. Bombar pisał: „Ofiary legendarnych katastrof morskich, którzy zginęły przedwcześnie, wiem: to nie morze was zabiło, to nie głód was zabił, to nie pragnienie was zabiło! Kołysząc się na falach przy płaczliwych okrzykach mew, umarliście ze strachu”.

W 1952 roku postanowił przepłynąć Ocean Atlantycki w maleńkiej pontonowej łódce. Bez jedzenia i wody - aby udowodnić, że człowiek jest w stanie przetrwać po katastrofie statku.

Ale wcześniej Alain spędził sześć miesięcy w laboratoriach Muzeum Oceanograficznego w Monako. Studiował skład chemiczny wody morskiej, rodzaje planktonu, budowę ryb morskich. Francuz dowiedział się, że ponad połowa ryb morskich skłąda się z wody słodkiej. A mięso ryb zawiera mniej soli niż wołowina. Tak więc, uznał Bombard, można ugasić pragnienie płynem wyciśniętym z ryb.

Początkowo płynięcie nie było zaplanowane jako samotne. Bombar długo szukał towarzysza, nawet zamieszczając ogłoszenia w gazetach. W końcu odnaleziono bezrobotnego żeglarza Jacka Palmera z Panamanii. Ale po dwóch tygodniach próbnej podróży z Monako na Majorkę, podczas której badacze zjedli tylko dwa okonie morskie, kilka łyżek planktonu i wypili kilka litrów wody morskiej, Jack Palmer zmienił swoje zdanie i po prostu nie wypłynął. A Alain Bombard sam przepłynął Atlantyk.

Nazwał swoją łódź „L'Hérétique” („Heretyk”). Była to mocno napompowana gumowa łódka o długości 4 m 65 cm i szerokości 1 m 90 cm, z drewnianą rufą i lekkim drewnianym pokładem na dnie. „Heretyk” poruszał się za pomocą kwadratowego żagla o wymiarach około 1,5 x 2 m. W zasadzie nie zabrał ze sobą żadnych wędek ani sieci, postanowił zrobić to z improwizowanych środków, jak przystało na rozbitka. Przywiązał nóż do końca wiosła i wygiął czubek, tworząc harpun. Kiedy zaharpunował pierwszą doradę, dostał pierwsze haczyki na ryby, które zrobił z ości ryb.

Już w pierwsze noce Bombard został złapany przez burzę. Na gumowej łódce nie da się aktywnie opierać się falom, można było jedynie wylewać wodę. Nie pomyślał, żeby zabrać ze sobą szufelkę, więc użył czapki, szybko się wyczerpał, stracił przytomność i obudził się w wodzie. Łódź była całkowicie wypełniona wodą, na powierzchni pozostały jedynie gumowe pływaki. Zanim łódź wypłynęła, wylewał wodę przez dwie godziny: za każdym razem nowa woda unieważniała całą jego pracę.

Gdy tylko sztorm ucichł, penkł żagiel. Bombard wymienił go na zapasowy, ale po pół godzinie szkwał zerwał nowy żagiel i zabrał go wraz ze wszystkimi zapięciami. Bombard musiał zszyć stary, więc przeszedł pod nim całą drogę.

Uważa się, że człowiek może żyć nie dłużej niż 10 dni bez wody. Bombard dopiero 23 dnia rejsu mógł napić się słodkiej wody, wpadając w pas ulewnego deszczu. Jak przeżył? Pił wodę morską. „Niestety, nie można pić wody morskiej dłużej niż pięć dni z rzędu — wyjaśnił Alain. - Mówię to jako lekarz, inaczej możesz zrujnować nerki. Musisz zrobić sobie co najmniej trzydniową przerwę. A potem ten cykl można powtórzyć”.

Przez te trzy dni Bombard wyciskał wodę z ryb. On kroił mięso na małe kawałki i wyciskał płyn koszulką. W rezultacie powstała papka tłuszczu i soku o obrzydliwym smaku, ale słodka. Z dużą rybą jest łatwiej: można zrobić nacięcia na jej ciele i od razu wypić sok. Aby uniknąć szkorbutu, codziennie jadł plankton – jest on bogaty w witaminę C.

Bombar zrezygnował z wodoodpornych kombinezonów. Miał na sobie zwykłe spodnie, koszulę, sweter i marynarkę. Francuz uważał, że jest już świetnie wyposażony. W końcu, gdy statek tonie, człowiek zwykle nie ma czasu na myślenie o swojej garderobie. Już drugiego dnia po wypłynięciu, przemoknięty Bombard odkrył, że nawet mokre ubrania zatrzymują ciepło ciała. Tak narodziła się kolejna zasada: „Rozbitek nie powinien zdejmować ubrań, nawet jeśli są mokre”.

Po sześćdziesięciu pięciu dniach żeglugi Alain Bombard dotarł na wyspę Barbados. Schudł 25 kg, poziom erytrocytów i hemoglobiny graniczył ze śmiertelnym, zdiagnozowano u niego poważną wadę wzroku, wypadły paznokcie u nóg, cała skóra pokryta była wysypką i małymi pryszczami. Ciało było odwodnione i ekstremalnie wyczerpane, ale on dotarł do brzegu.

Alain napisał książkę „Dobrowolny rozbitek”.

Później otrzymał ponad dziesięć tysięcy listów, których autorzy podziękowali mu słowami: „Gdyby nie Pana przykład, zginęlibyśmy w ostrych falach głębokiego morza”.

Główne zdjęcie: storyfox.ru