Julie Gittous, lat 62, pochodząca z Woodster w Anglii, mieszkała z mężem przez większość swojego życia. Rok temu 69-letni Kevin zmarł na raka, pozostawiając w domu wspaniałą kolekcję wypchanych zwierząt.
Julie zawsze znała zamiłowanie męża do taksydermii – sztuki wypychania zwierząt, ale nie miała pojęcia o skali jego pasji ani o odkryciu, które ją czekało.
W ich domu było kilka miejsc, które uważano wyłącznie za przestrzeń osobistą Kevina - strych i garaż, w którym przesiadywał godzinami, a Julie nigdy nie złamała zakazu męża i tam nie chodziła. Co więcej, uważała hobby męża za nieco przerażające i nie starała się być świadkiem tego, jak i co Kevin robi ze zwierzętami, zamieniając je w wypchane atrapy.
Jednak sądząc po tym, co odkryła po śmierci męża, w jego kolekcji znajdowały się eksponaty, które najwyraźniej nie zostały przez niego wykonane. Tak więc znaleziona między innymi w licznych skrzynkach (ponad 160!) na strychu i w garażu głowa lwa datowana jest przez kolekcjonerów już na 1920 roku.
W kolekcji wypchanych zwierząt Kevina Gittousa są jeszcze rzadsze okazy, na przykład dzięcioł zielony, który ma niespełna 160 lat. Skąd je wziął zwykły inżynier? Najprawdopodobniej takie kolekcjonerskie ekzemplarze zdobył, gdy mężczyzna przeszedł na emeryturę i zaczął pracować jako licytator - Klondike dla każdego kolekcjonera.
Julie postanowiła, zostawiając kilka egzemplarzy na pamięć męża, sprzedać całą kolekcję w Hansons Auctioneers. Jej koszt początkowy szacowany jest na 13 tysięcy dolarów, niewykluczone, że ten prawdziwy skarb zostanie sprzedany za znacznie więcej.
Wdowa po taksydermiście postanowiła przekazać dochody miejscowemu funduszowi na wsparcie chorych na raka.
Główne zdjęcie: lemurov.net