Dom mojej sąsiadki był niezwykle zadbany. Ani kurzu, ani brudu, wszystko czyste i lśniło. Nic tak po prostu nie leżało, wszystko było odłożone na właściwe miejsce. Nie mieszkanie, a zdjęcie z magazynu o wnętrzach.

Wnętrze co prawda niezbyt stylowe, ale porządek identyczny.

Zawsze zazdrościłam takim kobietom. Ciężko pracuje od rana do nocy, ma dwóch małych synów oraz męża. A w domu ma idealny porządek. Żadnych zabawek na podłodze, żadnych talerzy na stole. Kiedy ona wszystko robi? Idzie do pracy - porządek, wraca do domu - to samo.

Chyba jestem po prostu bałaganiarą. W jednym kąciku stoi zamek z klocków Lego, w drugim namiot z krzeseł i koców... Tu stoi kubek, tam leżą skarpetki... Jest bałagan... Nie chce mi się cały dzień biegać ze szmatką. Przy czym idealny porządek utrzymuje się dokładnie przez pół godziny po sprzątaniu...

Swego czasu starałam się być pod tym względem zorganizowana - brałam udział w różnych kursach, robiłam plan na cały dzień. Potem się poddałam. Albo idealny porządek i tyle, na nic innego nie starcza czasu i energii. Albo względny porządek, ale robię to, co lubię: czytam książki, haftuję, bawię się z dzieckiem...

Natomiast moja sąsiadka ma idealny porządek. Na jej tle wyglądam niezbyt korzystnie...

Dopiero po roku zrozumiałam dlaczego zawsze ma taki porządek w domu. Jej dzieci zawsze gdzieś byli. Idzie do pracy, odprowadza dzieci do przedszkola i szkoły. Dopiero po powrocie z pracy wpuszcza dzieci z powrotem do domu. Zjeść i odrobić lekcje. Potem znowu albo idą na spacer, albo spać. W weekendy i święta chłopcy spędzali całe dnie na podwórku.

Rano słyszę jej krzyk (mamy obok siebie balkony i przy otwartych oknach wszystko słyszę): „Idźcie na spacer! Dopiero co umyłam podłogę. Przed obiadem nawet nie wracajcie do domu. Będzie wszędzie brudno!”.

Chłopcy w szkole radzili sobie niezbyt dobrze, kradli, brali pieniądze od młodszych, a nawet potrafili we dwójkę ich pobić i zabrać telefon. Czasem przychodzili do nich przedstawiciele szkoły, policji i opieki nad dziećmi. No i co z tego? Rodzice nie piją, pracują, lodówka jest zawsze pełna, w domu porządek... Nie ma powodów do niepokoju.

Tyle, że w tym idealnym domu nie było miejsca na dzieci i życie. Czystość i porządek dla samej czystości i porządku. Jaki to ma sens?

Nie ma mowy... Wolę mieć bałagan... Przynajmniej wszyscy są w domu... Słychać śmiech, rozmowy, czuć zapach kawy i ciastek... Porządek i poczucie komfortu jest dla życia, dla mnie, dla mojej rodziny. Natomiast zabawki i książki, które wszędzie leżą, to nie jest bałagan, to po prostu normalne dzieciństwo.

Główne zdjęcie: kakao.im