Mężczyzna nie powinien nikogo utrzymywać. Dlaczego? Pozwól, że wyjaśnię, niedawno sama się dowiedziałam o tym.

W dawnych czasach mężczyzna polował na mamuta z dala od jaskini, a kobieta wykopywała korzenie i gotowała je w jaskini. Dlatego wydawało się, że on zdobywa jedzenie, ale w rzeczywistości kobieta również to robiła.

Kiedy kobiety przytakują - jakoby kiedyś mężczyźni wymagali wiele, ale też utrzymywali rodziny, to zapominają o tym drobnym niuansie i wszystkich konsekwencjach z niego wynikających. Jakie to są konsekwencje?

Otóż to, że mężczyzna nie musi nikogo utrzymywać i nigdy nie był do tego zobowiązany.

Przecież nie trzeba zdobywać pożywienie blisko domu - jest mnóstwo sklepów, supermarketów i nie tylko. Kobieta nie musi doić krowy, a awokado rośnie bez jej udziału.

Niech więc idzie do pracy. Jednak pamiętając o swoich obowiązkach!

Jak najbardziej popieram niezależność finansową kobiet, a więc i pracę. Ale zapytałam mężczyznę, który podesłał mi tę tezę: skoro kobieta pracuje i otrzymuje środki finansowe w równym stopniu co on (a nawet więcej), to o co chodzi z tym, że musi pamiętać o swoich obowiązkach?

Przypomnieli o byciu kobietą (czyli „siedź cicho i kochaj męża”) i wymienili te wszystkie obowiązki, które są uważane za należące wyłącznie do kobiet - pranie, prasowanie, gotowanie, sprzątanie...

Ale kiedy pytam, dlaczego należą do kobiet, nie dostaję odpowiedzi. Mówią, że tak to już z reguły jest! A w ogóle, czy trudno jest nacisnąć guzik na pralce, a potem rozwiesić pranie? Albo ugotować dla mężczyzny, którego się kocha?

Z całą pewnością powiem ci, że tak. Kiedyś wracałam z pracy o dziewiątej wieczorem i widziałam, jak mężczyzna, którego kochałam, gra w „Diablo”.

Wrócił o szóstej, zajrzał do lodówki, zobaczył, że nie ma kolacji i zaczął gromadzić pretensje i złość - nie został nakarmiony! Pierwsze pytanie, jakie usłyszałam od razu przy wejściu do domu, brzmiało: kiedy będzie kolacja?

Najzabawniejsze (i ostatnie) co powiedział: masz nianię, która karmi dziecko, czy trudno jej zrobić dla mnie kolację?

Następnego dnia spakowałam jego rzeczy, kierując się prostą zasadą: ten, kto płaci za nianię, dyktuje zasady. W zasadzie ten, kto płaci, rządzi w domu.

Cynicznie? Całkiem możliwe. Wracam z pracy trzy godziny później niż on. Jestem zmęczona, zarabiam więcej, a on spędza więcej czasu w domu.

Czy mam prawo oczekiwać, że zobaczę w domu zrobioną kolację, szanowni panowie? Czy tak nie uważacie, nawet gdy żona pracuje?

Chciałabym przypomnieć: teraz, według Ciebie, nie potrzeba by było wiele czasu ani wysiłku, żeby to zrobić. Wystarczy nacisnąć guziki!

Czy naprawdę trudno jest otworzyć lodówkę, wyciągnąć kawałek mięsa, zrobić gulasz, a potem obrać ziemniaki? Nie musisz przecież uprawiać ani zbierać ziemniaków czy zdobywać mięsa!

Podczas gdy gulasz się robi, można wrzucić do pralki pościel (wystarczy nacisnąć guzik), a potem wyprasować. Odkurzyć podłogę, umyć ją (jest do tego specjalny odkurzacz z funkcją mycia).

Skoro kobieta może to zrobić po całym dniu pracy, to dlaczego nie może tego zrobić mężczyzna?

Owszem, mężczyzna nie musi nikogo utrzymywać, ale pozwolę sobie zapytać, dlaczego kobieta ma brać na siebie wszystkie obowiązki domowe po tym, jak wróci z pracy?

Główne zdjęcie: storyfox