Myślałam, że nie dam rady. Można było to zrozumieć, biorąc pod uwagę to, co miałam zrobić. W każdej chwili może wejść, a ja w końcu poznam kobietę, z którą zdradził mnie mąż. Sprawiła, że zostałam samotną matką z dwójką małych chłopców.

Dwa lata wcześniej dowiedziałam się o jej istnieniu dzięki prywatnemu detektywowi. Pamiętam, że wpatrywałam się w jej czarno-białe zdjęcie. Byłam zbyt zszokowana, by płakać. Została sfotografowana, gdy wchodziła do pokoju hotelowego mojego męża, z torbą i poduszką w ręku.

„Czy ona nie wie, że w hotelach są poduszki?” - Chciałam wykrzyczeć, ale to było bez sensu. Musiałam przełknąć swoją dumę i ruszyć dalej.

Mój mąż nie ułatwiał mi tego. Kilka dni później przyznał się do ich związku, który trwał od dłuższego czasu, ale poprosił mnie o drugą szansę. „Popełniłem błąd - powiedział. - Teraz będę wracał do domu wcześniej, będziemy jeść razem kolację, będziemy prawdziwą rodziną”.

Mój wewnętrzny głos mówił mi, że to niewłaściwe, że gdyby mnie kochał, to nigdy by mnie nie zdradził. Czułam się zdradzona, niekochana i niegodna miłości, ale wiedziałam, że zasługuję na coś lepszego. Rozwód był jedynym wyjściem z danej sytuacji.

Co zmieniło się po rozwodzie

Przez następne dwa lata przeszłam przez kilka etapów - żal, rozpacz, gniew i smutek. Ale byłam zdeterminowana, by stać się silniejszą, by zmienić swoje życie. Moi chłopcy mieli zaledwie 2 i 3 lata, kiedy się rozwiedliśmy z ich ojcem, i jeśli chciałam uchronić ich przed strasznymi konsekwencjami rozwodu, musiałam być szczęśliwą mamą. Zaczęłam chodzić do psychologa, ćwiczyć i lepiej się ubierać. Podróżowałam z dziećmi, umawiałam się z mężczyznami, a potem poznałam tego jedynego, co do którego byłam pewna, że nigdy mnie nie zdradzi.

Teraz mój były mąż i jego ówczesna kochanka mieszkali razem i moje dzieci również spędzały z nią czas. Kupowała im zabawki i ubrania, jeździła z nimi na wakacje. Przychodziły i opowiadały zabawne historie, w tym także o niej. Śmiałam się z tego, ale za każdym razem nienawidziłam jej.

Nienawidziłam jej za to, że ukradła mi męża, że nie obchodziło ją to, że był żonaty i miał dzieci. Za to, że zatrzymywała go w pracy, podczas gdy ja siedziałam w domu, bezradna i zdenerwowana, za to, że uczyniła mnie samotną matką, za to, że zmieniła życie moich dzieci i zniszczyła naszą rodzinę.

Ciągle zadawałam sobie pytanie: czy ona jest szczuplejsza ode mnie? Ładniejsza? Co ma takiego, czego ja nie mam? Z różnych powodów unikałam spotkań z nią. Jak czułabym się, patrząc w jej oczy? Czy znajdę w sobie odwagę, by uścisnąć jej dłoń? A może będę na nią krzyczeć? Uderzę ją? Czy podziękuję jej za to, że zabrała mojego męża?

Pewnego dnia udałam się na 40-dniowy kurs rozwoju osobistego. Każdy uczestnik miał jakiś cel, który chciał osiągnąć: schudnąć, stać się milszym/silniejszym... Ja wiedziałam, że muszę zakończyć swoje cierpienie, pożegnać się z przeszłością, żeby ruszyć dalej. Aby to zrobić, musiałam spotkać się z nią.

Dzień X

Teraz, gdy czekałam na nią w kawiarni, byłam bardzo zestresowana. Bałam się. Była starsza ode mnie, ale nie miała dzieci, co oznaczało, że prawdopodobnie nie miała obwisłych piersi, nawet przy braku stanika. Jej brzuch był zapewne płaski i bez rozstępów, w przeciwieństwie do mojego. Mam dwie blizny po cesarskim cięciu. Jestem pewna, że lubi nosić wysokie obcasy. Spojrzałam w dół na swoje buty sportowe, przestałam kontrolować swoje myśli.

Pomyślałam o czasach, kiedy mój były mąż prawie co weekend wyjeżdżał w podróż służbową. Uczucia, które próbowałam stłumić, powróciły. Uczucia bycia niechcianą, niekochaną i niegodną miłości.

Wytarłam spocone dłonie o swoje spodnie. Oddychaj, po prostu oddychaj. Zdjęłam plastikową pokrywkę z kubka z moją herbatą i wdychałam jej ziołowy aromat. Zaczęłam lepiej się czuć. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że idzie w stronę mojego stolika. Intuicyjnie wiedziałam, że to ona. Spojrzałam prosto w jej zielone oczy, wyciągnęłam rękę i uśmiechnęłam się.

W jednej chwili mogłam dostrzec wszystkie szczegóły: jej szeroki uśmiech, lśniące ciemne włosy i perfekcyjny manicure. Miała na sobie koszulę w kratę i wąskie jeansy włożone w kowbojskie buty. Po dwóch latach cierpienia i terapii poznałam ją. Wtedy zdziwiłam się z powodu swojego zachowania.

„Dziękuję, że tak dobrze opiekujesz się moimi dziećmi, kiedy są z ojcem - powiedziałam do niej. - Wiem, że może być z nimi ciężko, ale cieszę się, że zawsze chętnie pomagasz”.

Nagle wypowiedziałam to i wiedziałam, że to było szczere. Przecież to dobrze, że martwiła się również o moje dzieci, kiedy były obok niej. Po co mam się na nią złościć? Do czego mnie to doprowadzi?

Uświadomiłam sobie również, jak bardzo pasowali do siebie: mój były mąż i ona. I jak bardzo my pasujemy do siebie: ja i mój nowy mężczyzna. Mamy po prostu różne poglądy i priorytety. Nagle postanowiłam jej wybaczyć i wreszcie się uspokoić. Nienawiść zniknęła, od razu się pogodziłam z tym, że się rozwiodłam.

Od tego czasu nawet się zaprzyjaźniłyśmy. Zawsze zapraszam ją na urodziny moich dzieci, a ona zaprasza mnie do siebie. Często ze sobą rozmawiamy: o dzieciach, aktywności fizycznej itp. Kiedyś adoptowaliśmy psa, a gdy już nie mogliśmy sobie z nim poradzić, oddaliśmy psa jej rodzicom. Teraz zabiera dzieciaków do swoich rodziców, by mogły spędzić czas z ukochanym pupilem.

Nie jesteśmy wielką szczęśliwą rodziną. Połączył nas los w dziwnych okolicznościach. Ale przynajmniej teraz rozumiem, że wszyscy jesteśmy w jednej drużynie.

Główne zdjęcie: youtube