Nie wypada o tym mówić w społeczeństwie. Nawet nie wolno o tym wspominać. Każda kobieta, która o tym mówi, musi zmierzyć się z krytyką, jest zazwyczaj wyśmiewana i poniżana. Dopiero od niedawna w niektórych grupach i na forum kobiet zaczęto o tym mówić, dzielić się swoimi doświadczeniami.
Chcę się podzielić własnym doświadczeniem.
Asia ma 5 miesięcy
Miałam 29 lat, kiedy urodziłam dziecko. Byliśmy wtedy z mężem razem od 4 lat. Wiadomość o ciąży ucieszyła wszystkich. Zwłaszcza, że planowaliśmy i czekaliśmy na ten moment.
Ciąża przebiegała bez żadnych problemów: nie miałam nudności, obrzęków (tylko w późniejszych etapach). Kilka razy trafiłam jednak do szpitala. Ale nie chce o tym mówić. Naprawdę kochałam dziecko, które nosiłam pod sercem. Mówię szczerze. Rozmawiałam z nim, puszczałam muzykę, czytałam mu bajki.
Dopiero w 23 tygodniu dowiedziałam się, że to dziewczynka. Zaczęłam bardziej ją kochać. Od bardzo dawna marzyłam o pięknej córce.
Oddział położniczy. Poród, który trwał prawie 12 godzin. Malutkie dziecko położone na mojej piersi, które jest całe brudne i ciągle płacze. Żadnych emocji. Nie zwróciłam wtedy na to uwagi: było jeszcze wiele do zrobienia, a ja nie potrafiłam wykonywać poleceń lekarzy, gdyż miałam gorączkę.
Dziewczynka ma osiem miesięcy
Zostaliśmy przeniesieni do pokoju w środku nocy. Nie wiedziałam wtedy, że to moje ostatnie kilka godzin snu. Kolejne trzy miesiące były istnym piekłem. Nienawidziłam siebie, męża i tego wiecznie krzyczącego, nigdy nie mogącego się uspokoić, nawet na sekundę, nawet w nocy, niemowlaka. W ogóle nie spałam w nocy. Cały czas trzymałam na rękach córkę. Bałam się, że zasnę i zrobię jej krzywdę, więc oglądałam seriale i grałam w różne gry.
Nawet gdy moja mama zastępowała mnie, próbując zapewnić mi chwilę wytchnienia, nie mogłam zasnąć. Nawet nie potrafiłam się zdrzemnąć.
Kiedy Asia miała 6 miesięcy, zrobiło się łatwiej: miała stały plan dnia i zaczęłam spać razem z nią. Ale winiłam siebie, że jej nie kocham.
Nie czułam do niej sympatii. Raczej pogodziłam się z jej istnieniem i po prostu starałam się dobrze wykonywać swoje obowiązki. Nie dlatego, że chciałam, ale dlatego, że musiałam.
Obwiniałam siebie, czułam się gorsza i byłam załamana. Nic nie mogłam z tym zrobić.
Pamiętam jednak moment, w którym zrozumiałam, że kocham swoją córkę. To było wtedy, gdy Asia miała 10 miesięcy. Chodziła już po kałużach w gumowych bucikach, które były o kilka rozmiarów za duże.
Prawie rok
Poszłam do sklepu, zostawiając córkę z babcią. Wracałam z ciężkimi torbami. Córka mnie zobaczyła i pobiegła w moją stronę. Babcia za nią. Obok mnie przejeżdżał samochód. Wydawało mi się wtedy, że jedzie zbyt szybko. Samochód i córka. Córka i samochód.
Całe moje życie przemknęło mi przed oczami. Szczególnie ostatnie dziesięć miesięcy. Oto moja córka uśmiechnęła się do mnie po raz pierwszy. Oto pierwszy raz przekręciła się na brzuszek. Zaczęła raczkować. Zaczęła chodzić. Powiedziała „mama”.
Ogarnęły mnie zarówno strach, czułość, jak i bezgraniczna miłość. To właśnie w tym momencie zrozumiałam, że kocham moją córkę, taką małą, uroczą dziewczynkę.
Od tamtej pory zaczęłam kochać ją jeszcze bardziej. Choć nie będę kłamać, czasem miałam dosyć i byłam zmęczona.
Ale to już zupełnie inna historia.
Kobiety nie kochają dzieci. Nie. Uczucie miłości przychodzi z czasem. W przypadku niektórych wcześniej, innych później. Zaś dla niektórych może nigdy nie nadejść.
Kobieta nie powinna być osądzana. Ona potrzebuje zrozumienia i wsparcia. A miłość... Przyjdzie z czasem...
PS. Tym razem nic strasznego się nie wydarzyło. Kierowca zobaczył dziecko i zwolnił, babcia złapała wnuczkę, gdy dziecko było w dużej odległości od samochodu, przed chodnikiem, artykuły spożywcze spakowałyśmy do nowej torebki.
Główne zdjęcie: youtube