Zawsze chciałam mieć dzieci. Najlepiej, gdyby było ich dużo. Będąc małą dziewczynką, opiekowałam się zwierzętami, tak jakbym była ich matką. Nie mogłam się doczekać, kiedy naprawdę zostanę matką. Miałam wspaniałe wizje życia, jakie będę prowadzić.

Zmęczenie i stres nie miały miejsca w mojej wizji.

Wyobrażałam sobie siebie mieszkającą w małym, przytulnym domku z ogrodem, pilnowanym przez dużego, kudłatego psa. Za męża miałabym księcia moich marzeń, który byłby wspaniałym ojcem, a także wiernym towarzyszem i pomocnikiem. Z niecierpliwością czekałam na każdą chwilę, którą spędzimy razem jako rodzina.

Dzieci biegają po domu podekscytowane, a ja czerpię radość z ciepła domowego ogniska. Zmęczenie, stres czy poczucie samotności nie miały miejsca w życiu, które sobie wyobraziłam. W rzeczywistości wszystko było zupełnie inaczej.

Piotr jest przystojnym mężczyzną, któremu nic nie przeszkadza.

Prawie urzeczywistnił moje wyobrażenie o życiu rodzinnym...

Po czterech latach związku spodziewaliśmy się już dziecka. Urodziła się córka, Ania, którą od razu wyidealizowałam. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Nie była uroczym dzieckiem, które mogło patrzeć na mnie przez cały dzień. Ciągle wrzeszczała. Nie było rodzinnej sielanki.

Wszystko wyglądało zupełnie inaczej.

Ale nie chciałam rezygnować z moich marzeń. Starałam się być perfekcyjna we wszystkim, nie zważając na zmęczenie. Każdego wieczoru trzymając Anię, przygotowywałam kolację dla Piotra. Starałam się, by po powrocie do domu poczuł przytulną i domową atmosferę. Dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałam.

Im bardziej się starałam, tym było gorzej. Ania ciągle marudziła, Piotr krzyczał na dziecko, żeby przestało wrzeszczeć. Próbowałam się uspokoić i wszystko naprawić. Moja córka często płakała w nocy i musiałam do niej wstawać. Czasami zostawałam z nią na podłodze, żeby trochę pospać.

Pewnego dnia, kiedy poczułam, że nie mogę tak dłużej, pojechałam do mamy na weekend. Pomogła mi z dzieckiem, a ja zjadłam sobie spokojnie i przespałam się. Miałam nadzieję, że Piotr dobrze wykorzysta ten czas. Ale nie było go przez cały weekend.

- Już jesteś? - przywitał nas niezręcznie w drzwiach.

Nie wiem, co poszło nie tak.

- Proszę - oddałam mu córkę i wyszłam.

- Dokąd idziesz? Czekaj, co mam robić? - zawołał do mnie, ale udałam, że go nie słyszę.

- Uważaj na siebie, kochanie - mruknęłam pod nosem.

Przez cały dzień spacerowałam po parku i zastanawiałam się, co poszło nie tak. Dlaczego nie miałam tego pięknego domu, tylko mieszkałam w ruderze, która cudem się nie zawaliła?

Dlaczego Ania jest taka irytująca? Dlaczego Piotr mi nie pomaga, dlaczego tylko leży cały dzień i udaje, że to nie jego dziecko? Najwyraźniej wszystko wyidealizowałam sobie, więc teraz nie chcę z tego zrezygnować.

Ale to wszystko powoli mnie dobija, ponieważ moje życie wygląda zupełnie inaczej. Kocham Anię całym sercem. Muszę tylko ciężko pracować, aby moje życie było takie, jakiego pragnę, a nie takie, jakie teraz muszę wieść.

Główne zdjęcie: youtube