Popełniłam w życiu wiele błędów, ale największy z nich wciąż mieszka obok mnie i nie wiem, co mam zrobić. Miałam 25 lat, kiedy wyszłam za mąż za chłopaka o imieniu Sebastian. Był dwa lata starszy ode mnie. Wtedy wydawał mi się niemal księciem na białym koniu.

Dawał mi kwiaty, prezenty, nosił moje ciężkie torby, nigdy się z nim nie kłóciliśmy i zawsze potrafiliśmy spokojnie rozwiązać każdą sprawę. Nie mieszkaliśmy razem przed ślubem. Ani ja, ani on nie byliśmy zwolennikami wspólnego mieszkania, uważaliśmy to za coś lekkomyślnego. Potem po prostu się pobraliśmy. Moja matka i ojciec dali nam w prezencie pieniądze, ale ta kwota nie wystarczyłaby na zakup własnego mieszkania.

Nie chciałam też wynajmować - uważałam, że nie ma sensu płacić komuś pieniądze, kto będzie wtrącać się w nasze życie. Podsumowując, matka Sebastiana zaproponowała, żebyśmy zamieszkali u niej. Miała dwupokojowe mieszkanie, nudziło jej się, a poza tym miała wolny pokój. Dlaczego by tam nie zamieszkać razem z nią?

Zgodziłam się. Mama Sebastiana wydawała się miłą kobietą, więc łatwo było znaleźć z nią wspólny język. Jednak gdy tylko wyszłam za mąż za Sebastiana i zamieszkałam z teściową, od razu dowiedziałam się wielu nowych rzeczy o moim mężu. Okazało się, że jego matka nadal uważała go za małego chłopca. Kiedy z nią mieszkał, nic nie robił w domu. Matka prała jego majtki i skarpetki - przecież jest dorosłym mężczyzną! Trzeba powiedzieć, że to nie jest normalne.

Jedyne, co robił Sebastian, to chodził do pracy i zajmował się swoimi sprawami. Nic dziwnego, że gdy tylko zaczęliśmy mieszkać razem, wszystkie obowiązki spadły na moje barki. Teraz musiałam gotować, sprzątać, prać i prasować dla wszystkich. Po co mi to wszystko? Owszem, teściowa nie wtrącała się w moje sprawy i nie wchodziła do kuchni, gdy gotowałam. Ale to, że nawet nie chciała mi pomóc, sprawiało wrażenie, że jestem zwykłą służącą w ich domu.

Potem dowiedziałam się czegoś gorszego. Pewnego dnia zapaliło się gniazdko, udało nam się zapanować nad sytuacją. Jednak kiedy poprosiłam męża o to, by wymienił gniazdko i zamontował nowe, okazało się, że to dla niego bardzo trudne zadanie. Okazało się, że mój mąż nawet nie wiedział, jak wymienić gniazdka.

Co tu dużo mówić, gdy trzeba było wymienić żarówkę w pokoju, trząsł się ze strachu i mówił, że tego nie zrobi. Brałam więc taboret i sama wymieniałam żarówkę. W każdym razie okazało się, że mój mąż w ogóle nie potrafi nic zrobić. Pewnie myślicie, że to nic strasznego? Ale nawet nie chciał się niczego nauczyć. Dlaczego miałby to robić? Lepiej zadzwonić do fachowca i zapłacić mu pieniądze. No dobrze, ale mój mąż nie zarabiał dużo pieniędzy, żeby ktoś za niego wszystko robił.

Najbardziej wkurzało mnie to, że teściowa ciągle zwracała się do swojego syna jak do siedmioletniego chłopca, a on grzecznie odpowiadał mamusi.

Sebuś, założyłeś skarpetki, a majki zmieniłeś? Sebuś, umyłeś się porządnie? - Chciało mi się wymiotować, gdy to słyszałam. Jest dorosłym mężczyzną, a jego mama pyta go, czy zmienił majtki. 

Podsumowując, bardzo chcę się rozwieść. Ale co ja mam wtedy zrobić? Nie mam własnego mieszkania. Pieniądze, które dali nam rodzice, już zostały wydane. Ale nie mogę dłużej tego znosić.

Główne zdjęcie: youtube