Nasze życie z mężem od zawsze kręciło się wokół naszego syna. Późne macierzyństwo, zatem robiliśmy dla niego wszystko, co w naszej mocy, by dać mu dużo miłości. Ja sama dorastałam w niepełnej rodzinie i nie otrzymywałam wystarczającej miłości od mojej matki.

Dlatego postanowiłam, że z Michałem będzie inaczej. Ciężko pracowaliśmy, więc nie jeździliśmy na wakacje. Dobro naszego jedynego dziecka zawsze było na pierwszym miejscu. Kiedy syn chodził do szkoły, kupiliśmy mu mieszkanie w sąsiednim bloku.

Musieliśmy spłacać kredyt hipoteczny przez 10 lat, ale daliśmy radę. Michał kończył studia, a mieszkanie dla jego przyszłej rodziny już dawno czekało. Było ciężko, ale podjęliśmy dobrą decyzję. Kiedy na weselu wręczyłam mu klucze od mieszkania, zarówno synowa jak i swatka o mało nie popłakały się z wzruszenia. Bez względu na to, jak często swatka mówiła o tym, że dla swojej Oliwii zrobi wszystko, to jednak nie potrafiła zebrać porządnego posagu dla córki.

ANI DNIA BEZ MAMY

Dbanie o młodą rodzinę spadło również na nas z mężem. Zawsze pomagaliśmy, jak tylko mogliśmy. Do czego jeszcze potrzebni są mama i tata? Zrobienie kolacji dla młodej rodziny nie byłoby dla mnie dużym wysiłkiem, bo ja kończę pracę o 17, a synowa o 19. Chętnie posprzątam ich mieszkanie, przyniosę domowe ciasto, zrobię zakupy w sklepie, coś kupię do domu.

Oliwia nawet czasami pytała mnie, gdzie znajduje się dana rzecz w ich domu. Tak naprawdę ona nie musi nic robić w domu. To zrozumiałe, bo poświęciłam się dzieciom bez reszty. I wszystko byłoby dobrze... Ale kiedy poświęcasz swoje życie dla bliskich, chcesz usłyszeć zwykłe „dziękuję”. Ale zamiast wdzięczności zachowują się na tyle okropnie, że pomaga jedynie waleriana. Jak to możliwe?

MAMO, WYJDŹ!

Wczorajszy dzień zaczął się jak zwykle. Do pracy miałam na 8, co oznacza, że już o 7 stałam pod drzwiami młodej rodziny. Nie sprawia mi trudności wstanie wcześnie rano i zrobienie świeżych naleśników czy usmażenie kotletów na śniadanie dla dzieci. Budzą się, a w kuchni już czeka domowe jedzenie.

Tym razem przyniosłam mięso duszone i firanki do kuchni. Będą idealnie pasować do zestawu talerzy i obrusów, które kupiłam młodej rodzinie w zeszłym tygodniu. Spodziewając się zachwytu i wdzięczności synowej, próbuję otworzyć drzwi własnym kluczem. Tyle że nie pasuje do zamka. Byłam zdezorientowana. Przecież nie pójdę do pracy z mięsem duszonym. Postanowiłam zadzwonić do drzwi.

Syn otworzył drzwi. Chciałam wejść, ale stanął w progu z rękami skrzyżowanymi na piersi. Podałam mu naczynie z mięsem duszonym i zaczęłam mówić o firankach. Zauważyłam, że Michał zaczął się rumienić. Zacisnął zęby i powiedział następujące.

„Mam teraz podziękować?” - rzucił mi niezadowolone i oskarżycielskie spojrzenie. „Mamo, jest siódma rano! Po co stać pod drzwiami o tak wczesnej porze? Ostrzegam cię: jeszcze jedna taka wizyta i się wyprowadzimy. I nie podamy ci adresu”.

I zamknął drzwi tuż przed moim nosem! Nie zabrał ani firanek, ani mięsa duszonego. Musiałam obudzić ich sąsiadkę i poprosić, żeby przekazała młodej rodzinie, kiedy się obudzą.

NIEWDZIĘCZNE DZIECI

Jechałam do pracy z ciężkim sercem. Byłam rozgoryczona. Dlaczego tak się dzieje? Jak dzieci mogą okazywać taką bezduszność i niewdzięczność wobec kochających rodziców? Poświęcamy się dla nich. Zrobimy wszystko, by dobrze im się układało. Tak naprawdę w większości przypadków rodzice nie pomagają swoim dzieciom, a nawet żądają od nich wsparcia i pomocy. My oddajemy się im bez reszty.

Trudno znaleźć rodziców takich jak my! On jedynie powiedział: „Po co stać pod drzwiami o tak wczesnej porze?”. Jaką osobę można nazwać życzliwą - która zniesie i zapomni o wszystkim albo spróbuje naprowadzić swoje dziecko na właściwą drogę?

Powiem tylko jedno: mój Michał nigdy nie zachowywał się w ten sposób. Jestem pewna, że to sprawka synowej. Nie jest możliwe, żeby własne dziecko zmieniło się w jednej chwili.