Moja babcia na wsi nazywała piołun drzewkiem bożym. Szkoda, że ​​dziś nie wszędzie można spotkać tę roślinę.

Pamiętam, że w dzieciństwie moja babcia często zbierała i suszyła piołun.

Babcia miała dużo interesujących zastosowań piołunu:

Rozkładała gałązki piołunu w swojej szafie, żeby bielizna miała piękny zapach i żeby nie było ćmy.

W czwartki babcia często myła podłogę w domu, dodając napar z piołunu do wiadra z wodą. W jej domu miałam poczucie sterylności.

A kiedy piołun zakwitł, moja babcia i ja zbieraliśmy bukiety i umieszczaliśmy je na krzewach jagodowych – w agreście i czarnych porzeczkach. Nie było to żadne czarodziejstwo. Taka ludowa metoda chroniła krzaki przed mszycami i innymi szkodnikami.

Jesienią krzewy były również traktowane piołunem. Gotowaliśmy przez kilka minut ciężki bukiet w wodzie, która trochę przykryła łodygi i liście, a następnie do tego naparu dodawaliśmy całe wiadro wody. Wszystkie krzewu były spryskiwane tym roztworem.

Główne zdjęcie: google.com