Marlena właśnie jadła kolację i czytała książkę, którą niedawno przyniosła jej przyjaciółka, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Okazało się, że to jej córka Julia z mężem i dziećmi. Marlena wiedziała, że coś tu nie gra, bo taka późna i niezapowiedziana wizyta nie była w ich stylu.

Oczywiście zaprosiła ich do środka, ale wciąż nie rozumiała, dlaczego przyszli. Wkrótce wszystko zaczęło układać się w całość.

Mamo, wiesz, jesteśmy tak zajęci w pracy, obcięto nam pensję... - zaczęła Julia.

Marlena od razu pomyślała, że córka zacznie prosić o pieniądze. Ale kobieta nie miała nic poza groszami z emerytury. Na ślub dała dzieciom wszystkie swoje oszczędności, które odkładała przez lata.

A co z twoim Pawłem? U niego też cięcia? - zapytała Marlena.

Tam jest jeszcze gorzej: zbliża się redukcja etatów, więc nie wiadomo czy w ogóle utrzyma posadę.

Julka, nie owijaj w bawełnę, mów o co chodzi. - pogoniła ją Marlena.

Mamo, widzisz... - zawahała się Julia. - Po prostu masz dwupokojowe mieszkanie, a jeden pokój i tak stoi pusty... Więc pomyśleliśmy z Pawłem, że żeby nie płacić czynszu, moglibyśmy u ciebie pomieszkać przez jakiś czas...

A jaka matka może odmówić własnej córce? Marlena przyjęła dzieci. Od dnia, kiedy Julia z rodziną zamieszkała u matki, wszystko się zaczęło...

Wszyscy wiecznie niezadowoleni, zięć wracał z pracy i był oburzony, że teściowa nie ugotowała obiadu. Marlena zaczęła więc gotować dla wszystkich. Kiedyś ugotowała dla siebie makaron z masłem i wszyscy się oburzyli, że chce ich zagłodzić. Marlena wytłumaczyła im, że jej emerytura jest niewielka i tylko na to może sobie akurat pozwolić.

Wtedy Julia i Paweł zaczęli sami kupować jedzenie, a matka musiała gotować. Oczywiście Marlena się zgodziła. Jednak atmosfera w rodzinie nie ulegała poprawie. Każdy ciągle był z czegoś niezadowolony, zięć był nieuprzejmy dla teściowej, córka robiła jej wyrzuty, że za mało czasu poświęca wnuczce.

I za każdym razem pojawiały się nowe powody do pretensji.

Sami młodzi nie robili w domu nic. Trzeba wkręcić żarówkę? Zięć jest zmęczony po pracy, ale teściowa sobie przecież poradzi.

Kiedyś Marlena wyszła na spacer z wnuczką, ale ta była nieposłuszna i kapryśna. Kobieta ostrzegła dziewczynkę, że zabierze jej telefon do czasu powrotu rodziców z pracy, na co usłyszała od wnuczki szokujące stwierdzenie:

No to bierz sobie! Poczekam do wieczora! I tak niedługo będziemy mieć całe mieszkanie dla siebie. I będę robić, co chcę.

Marlena była zaskoczona... Potem oprzytomniała i zapytała:

Kto ci tak powiedział?

No tata tak mówi! - odpowiedziała dziewczynka.

Po tym, co usłyszała, Marlena postanowiła jak najmniej przebywać w domu i znalazła pracę. Jej przyjaciółka zaproponowała jej pracę w szkole muzycznej jako nauczycielka gry na skrzypcach. Marlena miała wykształcenie i przez pewien czas pracowała nawet w orkiestrze, ale po zamknięciu filharmonii w ich mieście została bez pracy i podejmowała różnego rodzaju prace dorywcze, żeby tylko się utrzymać.

Kiedy Julia i jej mąż zaczęli zauważać, że mama przepada na całe dni, marudzili, że coś kombinuje.

Tak oto pewnego wieczoru wynikła z tego kłótnia:

Mamo, po co ty pracujesz? Po co ci pieniądze? - zapytała córka. - Co ukrywasz?

Marlena powiedziała, że uczy lekcji gry na skrzypcach w szkole muzycznej. Powiedziała, że odkąd zamknięto filharmonię i straciła pracę, którą kochała, marzyła o tym, żeby znów wrócić do zawodu. Ale Julia i jej mąż nie podzielali entuzjazmu matki, więc bardzo się rozgniewali i przestali rozmawiać z Marleną.

Wkrótce jednak dopięli swego. Marlena przeniosła się do innego miasta i dalej prowadziła lekcje gry na skrzypcach. Nawet w takim wieku udało jej się osiągnąć sukces, została zauważona i zaproponowano jej bardziej obiecującą pracę z wysoką pensją i zakwaterowaniem w innym mieście.

Główne zdjęcie: youtube