Odkąd skończyłam osiemnaście lat, moja matka oświadczyła, że jestem już dorosła, więc muszę płacić jej czynsz albo się wyprowadzić. Musiałam też kupować sama sobie jedzenie. Spełniła swój obowiązek jako matka. Minęło ponad dziesięć lat, a teraz moja matka wymaga ode mnie środków na utrzymanie i myśli, że jestem jej coś winna.
Od dziecka słyszałam, że mieszkanie, w którym mieszkałyśmy, należało wyłącznie do mojej mamy, nie było tam nic mojego. Nie wiem, dlaczego ona mówiła to małemu dziecku, ale tak właśnie było. Mieszkałyśmy razem z mamą, miałam swój własny pokój, jednak mimo wszystko należał do mamy.
Moja matka grzebała w moich rzeczach, wszędzie zaglądając, do tego nigdy nie pukała gdy wchodziła do pokoju. Nie mogłam nawet przestawić mebli w pokoju, gdyż moja matka się na to nie zgadzała.
Łóżko stało w pobliżu kaloryfera i było strasznie gorąco, gdy te żeliwne potwory działały zimą na pełnych obrotach. Często narzekałam, że jest mi gorąco i duszno, do tego często budziłam się z bólem głowy, ale moja matka uważała, że wymyślam to wszystko po to, by postawić na swoim. Dopóki poważnie nie zachorowałam, gdy nie mogłam utrzymać się w pozycji pionowej i wymiotowałam, dopóki nie przyszedł lekarz i nie zaczął mówić o konsekwencjach, mama nie chciała przesunąć łóżka.
W dzieciństwie wszystkie dzieci kochają swoje matki, bez względu na to, jakie są. Ja też kochałam swoją, ale z wiekiem zdałam sobie sprawę, że ta miłość była jednostronna. Jeśli przestrzegałam zasad matki i nie zwracałam na siebie uwagi, ignorowała mnie. Jeśli mama nie chciała mnie zauważać, mijała mnie, jakbym była nikim.
Po szkole średniej poszłam na studia w naszym mieście. Moja matka nie przejmowała się tym, jak skończyłam. Nie przyszła na zakończenie roku szkolnego. Ale gdy tylko skończyłam osiemnaście lat, przyszła do mojego pokoju, żeby ze mną porozmawiać.
Matka powiedziała, że jestem teraz dorosła, więc mogę albo spakować swoje rzeczy i pójść własną drogą, albo nadal tu mieszkać i płacić jej czynsz. Nie będzie mnie już karmić i ubierać, gdyż spełniła swój obowiązek.
Byłam zdumiona, że można tak postąpić z własnym dzieckiem. Nie miałam wtedy pracy, moje studia pochłaniały mnóstwo energii i czasu, ale nie miałam dokąd pójść. Nie miałam żadnych krewnych poza matką. Zgodziłam się na to, żeby płacić.
Tego samego dnia znalazłam pracę na zmywaku w pobliskiej kawiarni. Praca była w godzinach nocnych, wyczerpująca, a rano musiałam iść na zajęcia. Uczyłam się stacjonarnie i nie mogłam sobie pozwolić na gorsze oceny. Pierwsze miesiące „dorosłego” życia były dla mnie prawdziwym koszmarem.
Wszystkie zarobione pieniądze były wydawane na wynajmowanie pokoju od własnej matki i kupowanie najtańszych produktów spożywczych. Byłam ciągle niewyspana. Po paru miesiącach zrobiło się łatwiej, dostałam awans na pomocnika kucharza, płacono mi więcej, do tego już nie pracowałam w nocy, lecz wieczorem. To właśnie w pracy poznałam mojego przyszłego męża.
Dorabiał w wolnym czasie pracując jako kelner. Wynajmował mieszkanie, ponieważ przyjechał z innego miasta. Na początku tylko spotykaliśmy się, nie mogliśmy często się widzieć ze względu na grafik, ale cieszyliśmy się każdą minutą spędzoną razem. Po jakimś czasie opowiedziałam mu o mojej matce i naszych relacjach.
On był w szoku. Jeśli chodzi o niego, to dorastał w pełnej rodzinie, choć nie zamożnej. Jego rodzice mieszkali w domu, pracowali w fabryce i nie zarabiali zbyt wiele, do tego on miał jeszcze dwie siostry, który chodziły do szkoły średniej. Ale nawet pomimo tej sytuacji starali się pomagać synowi, jeśli nie pieniędzmi, to warzywami ze swojego ogrodu.
Kiedy dowiedział się, ile płacę matce, mój ukochany zaproponował, żebym się do niego wprowadziła. Wynajęcie mieszkania dla dwojga było znacznie tańsze. Nawet się nad tym nie zastanawiałam, więc od razu się zgodziłam. Pomógł mi przewieźć moje rzeczy z mieszkania matki.
Nie była zbyt zainteresowana wiadomością o mojej przeprowadzce. Skrupulatnie wyliczyła ile jestem jej winna, a potem kręciła się wokół nas, gdy znosiliśmy rzeczy. Najwyraźniej bała się, że zabiorę coś, co należy do niej, na przykład krzesło lub stół.
Nie miałam zbyt dużo rzeczy - książki i zeszyty, ubrania, to cały mój dobytek. Matka nie zgodziła się dać mi koca, poduszki i pościeli. Wychodząc, zabrała klucze i ostrzegła mnie, że jutro zmieni zamki. Mój chłopak patrzył na to z niedowierzaniem, a kiedy drzwi wejściowe zatrzasnęły się za nami, powiedział, że gdyby nie wiedział, że to moja matka, pomyślałby, że to jakaś szalona wynajmująca.
Od tamtej pory moja matka się do mnie nie odzywała. Na początku jeszcze z jakiegoś powodu składałam jej życzenia z okazji świąt, ale potem zdałam sobie sprawę, że nie ma to sensu, gdyż nie dostaje żadnej odpowiedzi, dlatego przestałam to robić. Mój mąż wraz ze swoimi bliskimi stali się moją rodziną, otaczając mnie taką miłością i troską, że na początku nie mogłam się do tego przyzwyczaić.
Pobraliśmy się rok po tym, jak zamieszkaliśmy razem. Po ukończeniu studiów przeprowadziliśmy się tymczasowo do domu jego rodziców, a następnie wynajęliśmy dom niedaleko nich, który następnie kupiliśmy. Nigdy nie myślałam o mojej matce, a ona o mnie.
Mamy z mężem dwójkę dzieci, własne małe gospodarstwo domowe i oboje pracujemy w pobliskim mieście. Życie toczy się jak zwykle. Sześć miesięcy temu zadzwoniła do mnie matka. Nie zmieniłam numeru, więc nie miała problemu ze znalezieniem numeru. Byłam bardzo zaskoczona.
Mówiła tak, jakby minęło nie dziesięć lat, a tylko miesiąc. Zganiła mnie za to, że nie dzwonię, że nie przyjeżdżam. Zapytała co nowego. Co nowego u mnie? Po dziesięciu latach? Wszystko! Powiedziałam jej, że jestem mężatką, mam dwójkę dzieci. Moja matka nie była zbytnio zainteresowana tą informacją, po prostu grzecznie zapytała. Głównym tematem rozmowy był mój obowiązek wobec matki.
Moja matka straciła w tym roku pracę i nie ma jeszcze emerytury. Dlatego uważa, że muszę ją utrzymywać.
- Spełniłam swój obowiązek jako matka, wychowałam cię, dałam ci wszystko, teraz twoja kolej - w słuchawce zabrzmiał pewny siebie głos tej kobiety.
Ale w tym czasie wiele się zmieniło, ja również. W końcu udało mi się powiedzieć co myślę o jej pomocy, wsparciu i innych rzeczach. Na początku zaschło mi w gardle. Po raz pierwszy w życiu wyrzuciłam z siebie całą urazę, ból i rozpacz, które nagromadziły się z powodu zachowania mojej matki.
Spodziewałam się jakiejkolwiek reakcji z jej strony, ale ona powiedziała tylko „Rozumiem” i wróciła do tematu dotyczącego pieniędzy. Musiałam się rozłączyć i zablokować jej numer.
Teraz dzwoni z różnych numerów, grożąc, że mnie pozwie i żądając, żebym jej płaciła. Myślę, że nadszedł czas na zmianę numeru. Niech sobie żyje tak jak chce. Nie sądzę, żebym była jej cokolwiek winna.
Główne zdjęcie: youtube