- Teściowie są dość zamożni! - mówi trzydziestotrzyletnia Iga.

- Wynajmują swoje dwa mieszkania, mieszkają w trzecim, niedawno wybudowali sobie domek, jeżdżą SUV-em, mój teść nadal pracuje i dostaje dobrą pensję, a do tego mają dwie emerytury. Ogólnie rzecz biorąc nie brakuje im pieniędzy, w przeciwieństwie do nas. Nasza sytuacja jest następująca: kredyt hipoteczny, córka, która ciągle choruje i nie chodzi do przedszkola. Jeśli przepracuję tydzień w ciągu miesiąca, to jest to dobry miesiąc!

Teściowie, według Igi, kochają swoją wnuczkę, nie mogą się nią nacieszyć. Kiedy rozmawiają przez telefon, ciągle proszą by Natalka podeszła do telefonu. Jeśli Natalka jest chora, bardzo się martwią - dzwonią kilka razy dziennie, chcą wiedzieć, czy rano miała gorączkę, jak się czuje dziecko, czy był już lekarz i co powiedział.

Nigdy nie proponują pomocy finansowej czy wsparcia. Moja teściowa czasami zgadza się zająć dzieckiem, ale niezbyt często i nie za każdym razem, gdy jest o to proszona:

- Mówisz, że potrzebna jest pomoc w środę po południu? - pyta ponownie. - Czekaj, zobaczę, co mam w środę... Och! Skarbie, przykro mi, ale nie mogę w środę. Mogę w czwartek albo w poniedziałek w przyszłym tygodniu!

Ciekawe czym będzie aż taka zajęta, będąc na emeryturze.

- To bywa frustrujące, ale zawsze się powstrzymuję - przecież nie muszą! - Iga wzdycha. - Jesteśmy z mężem dorośli, sami musimy rozwiązywać swoje problemy, a nie wciągać w to rodziców. Jeżeli pomogą - dziękujemy, jeżeli nie, sami znajdziemy wyjście z zaistniałej sytuacji...

Ostatnio teściowie wymyślili coś nowego - zaczęli kupować wnuczce ładne, drogie zabawki, takie, jakie każde dziecko chce mieć. Jednak nie oddają prezentów do domu:

- Przyjedziesz do nas i będziesz się bawić! - teściowa mówi do wnuczki. - Przyjdziesz do babci i dziadka, prawda?

- Taaaak! - dziecko natychmiast się zgadza.

Problem tylko w tym, że teściowie nie za bardzo czekają na wizytę wnuczki. Chociaż zawsze mówią zupełnie co innego. Jeśli ich posłuchać, to po prostu nie odchodzą od okna, czekając, aż Natalka przyjedzie do nich. Dziecko bardzo chce pojechać do babci i dziadka - przecież tam jest nowa lalka, którą kupiła babcia, i zdalnie sterowany dinozaur, i domek dla lalek...

- Mamo, chodźmy do babci, no chodź! - błaga córka.

Iga dzwoni do teściowej by wprosić się do nich, ale nie udaje jej się to zbyt często: w tygodniu nie ma czasu na wizyty, a w najbliższy weekend teściowa znów jest czymś zajęta. Mogą przyjść w następną sobotę, ale należy zadzwonić w piątek i to potwierdzić, gdyż może znowu być zajęta.

- Jednak dziecko ciągle marudzi! - opowiada Iga.

Z drugiej strony teściowa chyba nie ma obowiązku zapraszać ich do siebie. Wszyscy rozumieją, że to wystarczająco kłopotliwe. Ale po co w takim razie zwabiać dziecko? Po co przechowywać te zabawki w domu, nowe, prawie nierozpakowane? Za rok czy dwa nie będą już tak ciekawe. Sprzedać je? Ale w takim razie po co kupować nowe za cenę skrzydła samolotu?

Główne zdjęcie: youtube