W wiecznie zielonych lasach Gwinei i Liberii żyje wąż, który może otruć ofiarę nawet bez otwierania paszczy.
Ta niezwykła umiejętność jest unikalna dla członków rodziny Atractaspidinae, których długie kły mogą wystawać z kącików pyska zwierzęcia, umożliwiając nakłuwanie ofiary bocznymi ruchami szyi. Połącz to z ich zdolnością do pokonywania ogromnych odległości i masz groźnego przeciwnika, niebezpiecznego nawet dla herpetologa. Eksperci z berlińskiego Muzeum Historii Naturalnej z własnego przykrego doświadczenia się przekonali, że warto obchodzić się z takimi wężami z wielką ostrożnością.
Kiedy badacze po raz pierwszy spotkali takiego węża w nocnym lesie Liberii, próbowali złapać go jak każdego innego - palcami owiniętymi wokół głowy. Jak się okazało, to nie był dobry pomysł:
„W tej pozycji wąż wielokrotnie próbował uderzyć. Albo powoli odczołgał się od ludzi, albo zwijał się w kłębek i gwałtownie „skakał” do przodu na dużą odległość – mówią naukowcy. Na szczęście ugryzienie takiego węża nie jest śmiertelne, choć jest bardzo nieprzyjemne. Jego jad jest cytotoksyczny (uszkadza komórki organizmu), a po dostaniu się do krwiobiegu powoduje silny ból, obrzęk, powstawanie pęcherzy, a czasem nawet poważne uszkodzenie tkanek. Bez przyjmowania antidotum na czas możesz łatwo stracić palec.
Nowy gatunek nazwano Atractaspis branchi. To odkrycie jest bezpośrednim dowodem na to, że w rzeczywistości w lasach deszczowych Gwinei i Liberii czai się wiele innych unikalnych stworzeń. Niestety obszar leśny gwałtownie zanika pod presją rolnictwa, tak że w niedalekiej przyszłości cała ta bioróżnorodność może zniknąć z powierzchni planety. Nawet te lasy, które wciąż stoją, zostały w takim czy innym stopniu zniszczone przez wpływ człowieka.
Główne zdjęcie: popmech.ru