W 2020 roku mały Abel spotkał swoje pierwsze Święta Bożego Narodzenia - i to jest prawdziwe zwycięstwo, bo nikt nie wierzył, że przeżyje.
Charlotte Dunraven i jej mąż Caldan Farrelli dwukrotnie byli proszeni do pożegnania się z ich synem Abelem. Małe dziecko podczas tak krótkiego życia ucierpiało bardziej niż większość dorosłych - w ciągu pierwszych czterech miesięcy przeszło dwie skomplikowane operacje i 10 transfuzji krwi. Ale okazał się prawdziwym wojownikiem, który zaskoczył zarówno rodzinę, jak i lekarzy, przeżywszy wbrew wszelkim prognozom.
Abel urodził się w styczniu 2020 roku w 24 tygodni ciąży i ważył zaledwie 424 gramy. U jego matki, Charlotte, zdiagnozowano ciężki stan przedrzucawkowy i zespół HELPP, rzadkie powikłania ciąży wymagające pilnego porodu. W przeciwnym razie zarówno matka, jak i dziecko mogli umrzeć.
Dziecko było tak słabe, że od razu po urodzeni natychmiast trafiło na oddział intensywnej terapii dla noworodków. Charlotte została umieszczona w śpiączkę na dwa dni, podczas gdy lekarze próbowali ustabilizować jej ciśnienie i pracę narządów wewnętrznych. Kobieta po raz pierwszy zobaczyła swoje dziecko przez ekran telefonu, a następnego dnia lekarze powiedzieli, że musi się z nim pożegnać, ponieważ płuca Abla były wypełnione krwią i chłopiec umierał. Charlotte ledwo dotarła na oddział intensywnej terapii dziecięcej, trzymając rękę na bliźnie po cesarskim cięciu i zobaczyła swojego syna, który leżał w inkubatorze, otoczony dziesiątkami rurek.
„Moje serce zostało złamane. Wciąż pamiętam ten straszny moment”- mówi Charlotte.
Abel nie „utrzymywał” poziomu tlenu we krwi, co wiązało się z możliwym uszkodzeniem mózgu. Do szpitala przybył ksiądz, aby ochrzcić dziecko i przeczytać nad nim modlitwy. Ale Charlotte odmówiła jego usług - czuła, że jej syn nie umrze. „Rok wcześniej straciłam dziecko w 17 tygodniu ciąży. Abel stał się dla nas darem z nieba. I wiedziałam, że mnie nie opuści - mówi Charlotte. - Walczył o życie, widziałam to. Nawet pod najwyższą dawką tabletek nasennych wciąż poruszał nogami.”
Rzeczywiście, kilka dni później chłopiec zaczął zdrowieć. Ale potem nowy cios: płuca dziecka odmówiły, a lekarze ponownie zaczęli przekonywać rodziców, by pożegnali się z synem. Charlotte była zdesperowana i płakała, czując się bezsilna. Stała za szklaną przegrodą i błagała Abla o walkę. I usłyszał jej błagania i znów zaczął oddychać. Kolejna przerwa i znowu zła wiadomość: chłopiec doznał krwotoku mózgowego, który mógł doprowadzić do poważnych konsekwencji, w tym porażenia mózgowego.
Ale Abel nadal się nie poddawał. Żył, oddychał i walczył. Obok niego była jego matka, która codziennie przychodziła do szpitala i modliła się za syna. Wbrew przewidywaniom lekarzy znów zdarzył się cud. Krwiak w mózgu zniknął bez konsekwencji. Pierwsze cztery miesiące życia chłopca były jak „huśtawka”. Najpierw zaczął dochodzić do siebie, a potem ponownie wpadał w otchłań. Przewlekłe zapalenie płuc, retinopatia wcześniaków wymagająca operacji, przepuklina pachwinowa wielkości dłoni – dziecko przeszło piekło, ledwo rozpoczynając życie.
Dopiero w maju tego roku rodzice mogli zabrać do domu swojego syna – małego wojownika, którego lekarze niejednokrotnie nazywali „medycznym cudem”. Wytrzymał i przeżył. W grudniu dziecko obchodziło swoje pierwsze Boże Narodzenie. Patrząc na małego uśmiechniętego chłopca nikt nie może nawet pomyśleć, że już nie raz był na skraju śmierci.
W podziękowaniu dla lekarzy Charlotte zorganizowała zbiórkę dobrowolnych datków za pośrednictwem platformy crowdfundingowej dla oddziału intensywnej terapii noworodków szpitala North Manchester General Hospital i do tej pory udało jej się zebrać prawie 2 tys. funtów. „W ten sposób chcę powiedzieć „dziękuję” za wszystko, co lekarze i pielęgniarki zrobili dla mojego chłopca i innych dzieci, za opiekę nad małymi pacjentami, którym zastępują rodziców, kiedy mamy i taty nie mogą być w pobliżu” – mówi Charlotte.
Główne zdjęcie: google.com