Jest mi ciężko być tak nieidealną żoną, kiedy moja mama, babcia i siostra są idealnymi gospodyniami domowymi. Moja babcia wychowała moją mamę kierując się zasadą, że żona powinna być w stanie zrobić wszystko. W domu jest porządek, jedzenie przygotowane, koszule męża wyprasowane, a dzieci mają odrobione lekcje. Co najważniejsze, kobieta powinna dokładać się do budżetu domowego, czyli oprócz tego powinna jeszcze pracować. Moja mama wychowała moją siostrę i mnie według tej samej zasady. Siostra wyszła za mąż wcześniej niż ja i zachowuje się dokładnie tak samo, robi wszystko jak nasza matka. Nawet skończyła studia pedagogiczne.

Mama jest perfekcyjną panią domu. Tata do tej pory nie wie, gdzie w domu może znaleźć konkretną rzecz. Mama robiła wszystko sama, do tego przeglądała sprawdziany do północy. Ale nie winię taty. Ciężko pracował, wracał do domu późno i był bardzo zmęczony. Zarabiał przyzwoicie, podarował nam z siostrą po mieszkaniu. Mimo to mama też pracowała. Jakoś sobie radziła. Po ślubie starałam się zachowywać tak samo przez długi czas. Wkrótce urodził mi się syn i zaczęło mi brakować czasu na wiele rzeczy.

Mój mąż mieszkał z rodzicami i był przyzwyczajony do tego, że to kobieta robiła wszystko w domu. Moja teściowa trzymała go z dala od „kobiecej pracy domowej”. Praktycznie wszystko w domu spadło na moje barki. Urodziłam drugie dziecko. Miałam trudną ciążę i poród, a mąż zamiast mi pomóc, stać się moim wsparciem, narzekał, że nie przygotowałam obiadu, nie wyprałam jego koszuli. Starałam się, chciałam go zadowolić. Moja cierpliwość i pragnienie bycia idealną żoną zniknęły, gdy mój siedmioletni syn odmówił posprzątania swoich zabawek: „To babska robota, ty to zrób”.

Byłam w szoku, gdy to usłyszałam. Mój mąż miał szczęście, że stało się to kilka godzin przed jego powrotem do domu. Uspokoiłam się, zebrałam myśli i porozmawiałam z nim. Chciałam mu wytłumaczyć, że potrzebuję jego wsparcia i pomocy. Wystarczy, że nie będzie rozrzucał swoich rzeczy, robił zakupy, opiekował się dziećmi przez godzinę, żebym mogła przynajmniej wziąć prysznic. On jest wzorem do naśladowania dla dzieci. Nie chciał mnie słuchać: jak to mówią, najlepszą obroną jest atak.

- Na co nie masz czasu? Siedzieć w domu z dziećmi? Gotować? Sprzątać? Kto powinien to robić? Ja pracuję, ty jesteś w domu na urlopie macierzyńskim. Mam też robić „babską robotę”? A co ty będziesz robić? Na koniec powiedział, że poradzi sobie beze mnie, a ja bez niego nie dam sobie rady. Postanowiłam dać mu nauczkę. Przestałam dla niego gotować, prasować i sprzątać. Kiedyś udzielałam korepetycji. Postanowiłam wrócić do tej pracy, tyle że nie miałam z kim zostawić dzieci.

Moja mama, siostra, babcia i teściowa postanowiły wesprzeć mojego męża. - Na wszystko trzeba znaleźć czas. Jak sobie dawałyśmy radę w naszych czasach? Nie chciały pomagać z dziećmi. Ale znalazłam kogoś, z kim mogłam je zostawić. Przyjaciółka mi pomogła. Znalazłam pracę. Minęły już dwa miesiące. Wiem, że to może doprowadzić do rozwodu. Ale gdybym wszystko zostawiła tak, jak jest, musiałabym znosić upokorzenia ze strony męża i dzieci, które naśladują ojca. Udało mi się już wytłumaczyć najstarszemu synowi, a najmłodszego wychowuję tak, by nawet nie śmiał powiedzieć „babska robota”.

Główne zdjęcie: youtube